Przejdź do treści

Konstancja – 11 sierpnia 2008

Początkowo miał to być dzień odpoczynku na plaży. Podobno tak było w programie. Być może, nawet nie sprawdzałem. Stwierdziliśmy, że ma sensu całego dnia spędzać na plaży. Pomijając już nawet temperaturę wody chodziło o to, że nie ma sensu marnować całego dnia, jeżeli możemy cos jeszcze zobaczyć. Utargowaliśmy z przewodnikiem, że na plaży spędzimy pół dnia, a drugie pół przeznaczymy na zwiedzanie. I tak też się stało.

Z plaży na obiad poszliśmy na piccę. Była taka sobie, ale „urodziny” potem to wszystko zrekompensowały. Przed piccą umówiłem się z obsługą, że na koniec przyniosą nam urodzinowy „tort” dla Karoliny. Tort składał się z pudełka lodów, do którego wetknięte były świeczki. Panie wnoszące tort najpierw zaśpiewały „happy birthday to you”, potem to samo po afroamerykańsku. Na koniec my zaśpiewaliśmy „Sto lat”.

Po torcie pojechaliśmy na zwiedzanie winnic w słynnym rejonie „Konstancja”. Zwiedziliśmy hangar, w którym odbywa się produkcja win. Pokazywali nam się bardzo duże beczki: na 10 i 20 tys. litrów wina. W czasie zwiedzania przewodniczka wyjaśniła nam w jaki sposób zorganizowana jest produkcja wina, od czego zależy jego kolor, jak się przechowuje wino, itd. Pani interesowała się tym, co nas do Afryki sprowadziło. Prosiła o opowiedzenie historii Hamiltona. Wyglądała na zainteresowaną.

Ciekawostką dotyczącą uprawy winorośli jest to, że pomiędzy krzewami winorośli sadzone są róże (lub zboże). A to dlatego, że róże i zboże są delikatniejsze od winorośli i służą za wykrywacze chorób, które mogą niszczyć winorośle. Zanim je zaatakują widać efekty na różach. Sprytnie.

Wino dojrzewa przez kilka miesięcy w drewnianych beczkach. Beczki są wykonane z dębowego drewna. Żeby nie trzeba było tego drewna sprowadzać z Europy w postaci beczek sprowadzono sadzonki dębów. Okazało się jednak, że w tym klimacie dąb rośnie za szybko i zrobione z tego drewna beczki przeciekają. Drewno z dębów szybko rosnących nie ma takiej struktury jak powinno mieć. I stanęło na tym, że jednak trzeba sprowadzać beczki z Europy. Do winnicy, w której byliśmy przylatują z Francji.

Beczki do dojrzewania wina wykorzystywane są tylko trzy razy. Potem się je sprzedaje. Wynika to z tego, że wino wchodzi w reakcję z drewnem i część garbników musi się dostać do wina. A że jest ich w drewnie ograniczona ilość, to po trzecim użyciu nie ma czego już oddawać.

Kolor czerwonego wina pochodzi ze skórek gron winorośli.

Po wizycie na winnicy pojechaliśmy do ogrodu botanicznego. Okazało się, że nasz pilot zna się na roślinach i ciekawie o nich opowiada.
Na terenie ogrodu był sklep, w którym można było kupić m.in. nasiona Protei (narodowy kwiat południowej Afryki).

Po powrocie do hotelu mieliśmy czas pakowania. Na kolacje było spaghetti w wersji nieco lepszej niż ostatnio. Zjedliśmy co dało się zjeść (m.in. część naszych zupek przywiezionych z Polski), a czego się nie dało zostawiliśmy dla kolejnych podróżników. Pewnie im się przyda.

Jutro mamy dzień pożegnania z Afryką.

Mirek Grodzki